Spotkanie

Spotkanie

„Jest taka mała, że wszystko jest na nią za duże: kurtka, buty, ta kawiarnia, ta jej przeszłość, o której czytałam w internecie. Kiedy podałyśmy sobie rękę na powitanie poczułam, że wiem już wszystko, że nie musimy w zasadzie gadać. Jej ręka dotykała mnie pewnie, pomyślałam, że nawet mój dziadek nie miał tak spracowanych dłoni. I jeszcze: to jest ta wolność, w tych spracowanych rękach. Jak ją tylko zobaczyłam to pomyślałam, że nie jest realna, że jest postacią z powieści. Mała i zgarbiona, w centrum deszczowego Torunia mogła tak wyglądać. Nic bardziej błędnego. Pani Krystyna jest bardzo realną,  mocno stąpająca po ziemi kobietą. Zrobiła na mnie wrażenie zakorzenionej, jak stare piękne drzewo. Pomyślałam, że zna siebie. I jeszcze: przeszłość jest w niej bardzo żywa. Ja z nią chciałam rozmawiać o jej pamięci, czy ta pamięć pamięta te inne kobiety w Gołdapi, czy ta pamięć pamięta samą siebie z warkoczem do pasa. Mało mówiła o emocjach, ale było ich mnóstwo w jej opowieściach. Radość zwycięstwa opozycji nad systemem i radość konspirowania, knucia, zwłaszcza jak się wie, że jest się po słusznej stronie. Poczucie pewności i wiara w słuszność tego co się robi. Tęsknota za tamtym i tamtymi co były, smutek, że to  nie wróci. Najbardziej zapamiętałam, jak powiedziała, że ona nie nadaje się do budowania, że potrafi tylko knuć, demontować. Pomyślałam, że to taki czysty opór, który nie planuje tego co dalej tylko trwa,  tu i teraz. Pod koniec naszego spotkania powiedziała do mojego męża, że ja i ona mamy połączenie, jak  w Ani z Zielonego Wzgórza. Pytała, czy znam Anię i że pewnie znam bo sama jestem Ania. Ucieszyłam się, obiecałyśmy sobie, że jeszcze się spotkamy, że pokaże mi Jar, swoje ulubione miejsce”. Ania o Krystynie, byłej internowanej w Gołdapi, z którą spotkała się podczas projektu. Trwają próby przed czytaniem.

Close Menu